Dzieci to fajna sprawa – nikt nie ma co do tego wątpliwości. Ale czy zdajecie sobie sprawę, że te małe osóbki są bardzo kapitałochłonne? I nie chodzi mi tutaj o koszty ponoszone przez nas aby zapewnić im super wypasione produkty, ale o zwykłe codzienne wydatki. Zapraszam Was do krótkiej analizy kosztów sprowokowanych pojawieniem się w moim życiu ukochanego Michała.
Czytając mojego bloga na pewno natknęliście się na informacje, że jestem szczęśliwym tatą 1,5 rocznego synka - dla dokładności to ma on już 19 miesięcy (sprostowanie mojej żony) - ona zawsze pamięta o wszystkich datach ;).
Do stworzenia tego postu, sprowokowała mnie ubiegłotygodniowa wizyta w przychodni lekarskiej spowodowana koniecznością przeprowadzenia kolejnego szczepienia u Michała, które kosztowało mnie 120 złotych (szczepionka 5 w 1, bo nie wyobrażam sobie kłucia mojego synka 3 razy w ciągu jednego dnia – a tylko taki zabieg refunduje NFZ).
Wracając do tych 120 złotych, to właśnie ta kwota zainspirowała mnie do wstępnego podliczenia wszystkich wydatków, jakie poniosłem na wychowanie mojego brzdąca w pierwszych 12 miesiącach jego życia (te poniesione w drugim roku podsumuję za 5 miesięcy). Zobaczcie co udało mi się ustalić.
Przez pierwsze 12 miesięcy koszt utrzymania mojego syna Michała wyniósł, uwaga … 6445 zł. Oznacza to, że każdego miesiąca ta mała istota „wyrywała” z mojego portfela 537 złotych.
Dużo???
Według mnie bardzo dużo zważywszy na fakt, że na tzw. pierwszą wyprawkę nie wydaliśmy ani grosza. Ubranka, łóżeczko, wanienkę otrzymaliśmy od znajomych, którzy już odchowali swoje pociechy. To skąd się wzięła ta suma? Już tłumaczę:
- 1785 złotych poszło na pieluchy – przez pierwsze 3 miesiące Michał zużywał ich około 10 sztuk dziennie - karmienie naturalne dobrze działało ;), przez kolejne jakieś 5-6 sztuk. Licząc, że średnio jedna pielucha w ubiegłym roku kosztowała 70 groszy – otrzymamy taką kwotę wydatków.
- 2200 złotych zostało przejedzone – po zakończeniu karmienia piersią Michał zaczął dostawać różne zupki i deserki ze słoiczków. Przy założeniu, że przez blisko 9 miesięcy zjadał jeden słoiczek każdego z tych dań uzyskamy wspomnianą kwotę. (średnio zupka kosztuje 5 zł, a deser 3 złote).
- 1000 złotych popłynęło z białym proszkiem – tyle mniej więcej kosztowało karmienie Michała sztucznym mlekiem przez okres 9 miesięcy. Przez pierwsze 3 udało się go utrzymać na naturalnym pokarmie.
- 660 złotych – wydaliśmy na szczepionki i kosmetyki – z czego na szczepionki poszło 3x120 złotych, a na mleczka, leki, waciki i inne 300 złotych.
- 500 złotych – kosztował używany wózek trzyfunkcyjny – oczywiście zakupiony okazyjnie od znajomych.
- 300 złotych – poszło na używany fotelik – taka mała kołyska, która jest niezbędna do odebrania dziecka ze szpitala.
Nie należy jeszcze zapominać o chrzcinach, które zorganizowaliśmy w małej restauracji, gdyż w naszym mieszkaniu (59 m2) trudno byłoby pomieścić 15 osób (pradziadki, dziadki, rodzice chrzestni, rodzeństwo, My i jeszcze dzieci). Impreza kosztowała nas około 1400 złotych nie uwzględniając wydatków „kościelnych” ;).
Drogo, ale to nieistotne…
Na tym zakończę moje podsumowanie dotyczące kosztów utrzymania mojego Michała w pierwszym roku jego życia. Co prawda. wydatki poniesione na zaspokojenie jego podstawowych potrzeb okazały się bardzo duże, ale wiecie co? Żadne pieniądze nie zastąpią jego zachowań, uśmiechów, minek i naiwności z jaką poznaje otaczający go świat krocząc przy moim boku.
Pozdrawiam, tata Michała
PS. A Wy ile wydaliście na zaspokojenie potrzeb swoich maluchów? Zapraszam do dyskusji :)
O i jeszcze jedna prośba. Jeśli uważacie, że pisane przeze mnie teksty są dla Was interesujące polubcie stronę Celownika na Facebooku. Będę ogromnie wdzięczny.