08 kwietnia 2015
Totalna masakra - 7400 złotych straty za codzienne dojeżdżanie do pracy…
Mówi się, że czas to pieniądz, więc efektywne wykonywanie swoich obowiązków przyczynia się do wzrostu wynagrodzenia – TEORETYCZNIE, bo praktycznie to różnie z tym bywa. Wracając jednak do tego „czasu”, to czy policzyliście sobie kiedyś ile Wam zajmuje codzienna podróż z domu do pracy i z powrotem? Czy próbowaliście sobie wycenić ten bezpowrotnie utracony czas? Ja policzyłem i powiem Wam, że nie jest dobrze.
Na początku chciałbym powiedzieć, że wpis ten powstał na skutek długiego postoju w korku, w którym miałem okazję uczestniczyć podczas mojego powrotu z pracy do domu. Można by rzec, że to był impuls, chwila, ale nie… to naprawdę dłuuugo trwało ;)
Wracając do konkretów…
Od wielu lat mieszkam w Warszawie, a do pracy dojeżdżam wykorzystując pojazdy komunikacji miejskiej. Codziennie operacja dostania się do mojego miejsca pracy zabiera mi około 110 minut. Mnożąc tą wartość przez ilość dni roboczych (250) daje to 27500 minut, czyli 458 godzin straconych na… NICZYM.
Trzeba jednak zaznaczyć, że te 458 godzin (19,1 doby) to nie tylko strata czasu, ale poważne manko w moim budżecie domowym. Przy założeniu, że moje wynagrodzenie jest równe średniej pensji w sektorze przedsiębiorstw, która wynosi około 4 tys. złotych brutto, to rocznie jadąc do pracy tracę aż 7432,19 złotych.
7432,19 - tyle dokładnie kosztuje mnie te 458 godzin spędzone w komunikacji miejskiej.
Jak to wyliczyłem???
Podzieliłem średnią miesięczną pensję (4000 zł brutto) – 2853,96 zł netto przez liczbę godzin przepracowanych w miesiącu (176) i uzyskałem wynik 16,22 zł na godzinę netto.
Następnie owe 16,22 zł pomnożyłem przez ilość godzin, które tracę na dojazdach do pracy (458) i otrzymałem wspomnianą wyżej kwotę 7432,19 złotych. Dużo???
BAAAARDZO DUŻO…
Oczywiście zaraz powiecie mi, że jadąc w autobusie, czy tramwaju mogę wykonywać wiele różnych czynności a nie tylko bezproduktywnie gapić się w okno. Owszem, jako że jestem dość zorganizowanym człowiekiem wykorzystuję ten czas na słuchanie muzyki, podcastów Michała oraz do nauki języków obcych. Nudy, więc nie ma ale strata to strata…
Podsumowanie
Zacząłem ten wpis od słów, że czas to pieniądz i … moim zdaniem to całkowita prawda. Większość z nas nawet nie zdaje sobie sprawy jak cenne są minuty/godziny/dni, które spędzamy wykonując różne czynności. A wystarczy pomnożyć te parametry przez nasze wynagrodzenie, aby choć w przybliżeniu wycenić ich wartość. Wiem, te słowa brzmią jakby były wypowiedziane przez materialistę, ale przyznajcie sami, że nigdy nie wiadomo kiedy taka wiedza nam się przyda.
O i jeszcze jedna sprawa - do dzisiejszego wpisu dorzucam kalkulator, dzięki któremu możecie łatwo policzyć ile Was kosztuje codzienny dojazd do pracy. Plik można pobrać TUTAJ.
Pozdrawiam serdecznie i miłego dnia życzę, Jacek
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ja do pracy idę ok. 2 minut. Pracę mam w biurowcu obok mojego mieszkania :) Bardzo sobie cenię to, że mogę wyjść do pracy za kilka minut do 8 (pracuję na 8) oraz, że mogę być już w mieszkaniu kilka minut po zakończonej pracy.
OdpowiedzUsuńPrzez ok. 2 lata pracowałam w domu w tej samej firmie do której teraz chodzę pracować. Praca w domu też jest fajną formą na oszczędność pieniędzy jakie wydajemy na benzynę czy bilety komunikacji miejskiej choć może też rodzić koszty, np. w moim przypadku wyższe rachunki za prąd ze względu na pracę przy komputerze.
UsuńJesteś prawdziwym szczęściarzem - 2 minuty do pracy to po prostu bajka. Ja w swojej karierze zawodowej najszybciej docierałem do pracy w 15 minut. To były czasy :)
Usuń