Dają, ale nie swoim
Tak się złożyło, że wraz z końcem roku zbiegło się zakończenie jednego z moich depozytów w Alior Banku - tak naprawdę to była to lokata założona jeszcze w Meritum, ale ten drugi bank należy teraz do "Panów w Melonikach". W związku z tym, że oferta oszczędnościowa Alior Banku nie do końca spełnia moje wymagania postanowiłem przelać swoje pieniądze do innej instytucji. Zanim jednak otrzymałem możliwość zatwierdzenia przelewu moim oczom ukazał się taki oto komunikat:
I w sumie to właśnie powyższe słowa sprowokowały mnie do napisania tego tekstu. A dokładniej stwierdzenie "skorzystaj z przygotowanej dla Ciebie dedykowanej oferty depozytowej...". Proponowana mi oferta specjalna to kwartalny depozyt z oprocentowaniem 2,5 proc. w skali roku. I nie chodzi mi nawet, że warunki tej lokaty odbiegają od rynkowej czołówki - nie trzeba się mocno wysilać, aby znaleźć produkty "dające" klientom 3 i więcej procent, ale o to, że w samym Alior Banku są lepsze depozyty.
Wystarczy spojrzeć na ofertę specjalną dostępną w tym banku, gdzie 120-dniowa lokata (czyli zaledwie o miesiąc dłuższa od tej, którą mi oferowano) jest oprocentowana na 2,70 proc. w skali roku. Czy mi jako stałemu klientowi (jestem związany z Meritum/Aliorem od ponad 3 lat) naprawdę nie należy się taki produkt? Najwyraźniej według produktowców tego banku - NIE, a szkoda. Wszyscy przecież wiedzą, że pozyskanie nowego klienta jest dużo droższe niż utrzymanie starego, ale co tam...
Kredyt zamiast lokaty
Opisując ofertę Alior Banku przypomniała mi sie sytuacja jaka miała miejsce w instytucji, w której posiadałem kiedyś ROR. Otóż zaoferowano mi wtedy zaciągnięcie kredytu gotówkowego w kwocie 5 tys. złotych na super uproszczonych zasadach, czyli na tzw. oświadczenie. Oferta pomimo, że wyglądała na bardzo atrakcyjną nijak się miała do mojej sytuacji finansowej, gdyż w tym samym momencie na moim koncie osobistym "leżała" gotówka w wysokości 7 tys. złotych. Miła Pani Konsultantka usilnie próbowała mnie przekonać abym spełnił swoje marzenia, wyjechał na wakacje, kupił co tylko mi się podoba itd. itd. - znacie to, prawda?
Co więcej, na moje stwierdzenie, że ja przecież mam na koncie więcej pieniędzy niż mi oferują i prędzej zainteresowany jestem lokatą niż kredytem - odpowiedziała, że w tej chwili może mi zaproponować tylko ... uwaga - pożyczkę gotówkową. Grunt to produkt dobrze dobrany do potrzeb klienta. Powyższa sytuacja miała miejsce w MultiBanku, który teraz działa już pod szyldem mBanku.
Oferują to czego już nie ma
Ostatni przykład też jest względnie świeży. Nie dalej jak miesiąc temu zadzwonił do mnie pan z Open Finance - tam 5 lat temu byłem sprawdzić oferty zobowiązań mieszkaniowych. Tutaj macie całą procedurę dotycząca tego jak szukać kredytu hipotecznego i na co zwracać uwagę zaciągając taki produkt.
Wróćmy jednak do tego telefonu z Opena. Miły Pan (oni zawsze są mili) zadzwonił do mnie z zaproszeniem, że chciałby przeanalizować moje obecne zobowiązanie hipoteczne i potem przedstawić mi lepsze i tańsze rozwiązanie. Początkowo miałem ochotę nawet przyjąć jego propozycję i "pobawić" się z jego wyliczeniami, jednak po głębszym zastanowieniu zrezygnowałem - w końcu nie jestem aż tak złośliwy. Poinformowałem go, że mój kredyt mieszkaniowy jest denominowany w euro i jeśli znajdzie mi teraz takie zobowiązanie to już do niego jadę. Po kilku chwilach ciszy (Pan zapewne sprawdzał dostępność hipotek walutowych) usłyszałem, że Open nie ma w ofercie takich zobowiązań i jedynym wyjściem jest zamiana na droższy produkt złotowy - na co oczywiście się nie zgodziłem.
Specjalnie dla mnie
Jeszcze jedną ciekawą sytuację miałem kiedyś z Citi Handlowym, kiedy to Pani Konsultantka zadzwoniła do mnie z propozycją specjalnie dla mnie przygotowanej karty kredytowej. Powiedziała mi jednak, że zanim przedstawi mi ofertę to musi ode mnie dostać kilka informacji: imię, nazwisko, pesel... STOP - skoro ma ofertę specjalnie dla mnie, to po co jej moje dane przecież chyba wie do kogo dzwoni, prawda?
Nie do końca jest to prawda, ponieważ Pani miała w bazie tylko numer telefonu (zresztą nie mój - tylko służbowy) i próbowała znaleźć naiwniaka (mnie) co udzieli jej wszystkich informacji.
Uważajcie na takie telefony, bo to nie tylko jawne wyłudzanie danych osobowych, ale także bezczelna próba sprzedania Wam produktów, których w ogóle nie potrzebujecie pod pretekstem, że to super indywidualna oferta przygotowana z myślą o Was.
Koniec
Kurczę, jakoś straciłem ciągłość myśli w tym nowym roku ;) Miałem zamiar napisać tekst o chybionych produktach bankowych a skończyło się na narzekaniu na Konsultantów. Ale jako, że jest to pierwszy wpis w 2016 r. mam nadzieję, że wybaczycie mi taki mały rozjazd tematyczny.
Pozdrawiam serdecznie i do następnego wpisu, Jacek
wszyscy tak mówią, że są to oferty szyte na miarę, a jak przychodzi co do czego to lipa
OdpowiedzUsuńDokładnie - wszyscy jesteśmy traktowani tak samo. Jest akcja na sprzedaż kredytów, banki wszystkim oferują kredyty. Bez względu na to czy ktoś ich potrzebuje czy nie.
UsuńBanki to zlodziejskie instytucje, trzeba wrocić do skarpety !
OdpowiedzUsuńSkarpeta to duże ryzyko kradzieży
Usuń