Ads 468x60px

.

21 lipca 2015

Refleksje młodego finansisty

Było miło, ale … się skończyło - tak w sumie mogę podsumować ostatnie dwa tygodnie, kiedy to jak wiecie przebywałem na urlopie. Nie wiem czy też tak macie, ale u mnie w trakcie czasu wolnego pojawiają się w głowie różne dylematy. Nie ważne czy leżę plackiem na plaży (to mi się raczej nie przytrafia), czy wspinam się na górskie szczyty mój umysł nie próżnuje. Ostatnio dopadły mnie refleksje finansowe. Zobaczcie jakie…

Minione dwa tygodnie przebywałem w gronie rodziny i najbliższych przyjaciół. Jedną część czasu spędziliśmy w domu, a drugą nad naszym pięknym, ciepłym morzem, z którego najbardziej zadowolony był mój syn - pierwszy raz w życiu widział taką piaskownicę ;)


Ale wróćmy do tych dylematów…

Czytając mojego bloga na pewno wiecie jakie jest moje podejście do finansów. Dla osób, które są tu po raz pierwszy przypomnę, że:

- staram się dokładnie planować swoje wydatki,

- zwracam uwagę na małe kwoty,

- jak mogę coś kupić taniej lub wykonać to samodzielnie, to tak robię itd.

Dokładny opis moich finansowych przykazań zawarłem chociażby TUTAJ, TUTAJ i TUTAJ

Wracając do tych dylematów, to powstały one po przeanalizowaniu moich ostatnich rozmów z kilkoma bliższymi i dalszymi znajomymi.

Dylemat numer jeden

Żyć chwilą – mam tu na myśli życie z dnia na dzień bez przejmowania się dniem jutrzejszym. Znam osoby, które nie dysponują żadnymi oszczędnościami a żyją tak, jakby miały na koncie co najmniej kilkaset tysięcy złotych. Co więcej, osiągają nieregularne dochody i w niczym im to nie przeszkadza, aby codziennie funkcjonować.

Czy to jednak jest jeszcze życie, czy może tylko wegetacja? Patrząc na nich widać, że taki stan rzeczy im się podoba, więc chyba jest OK. Ciekawy jestem, co owe osoby będą mówiły za 20-30 lat, kiedy zacznie im brakować sił do pracy. Poczekamy, zobaczymy.


Dylemat numer dwa

Mogę ale nie chcę – to stwierdzenie dotyczy osób, które mogłyby podjąć pracę, ale im się najwyraźniej nie chce. Zamiast uzyskiwać dochody samodzielnie „żerują” na otaczającym je świecie. Mieszkają kątem u rodziców (mama czy tata przecież nie wygoni dziecka z domu) lub też znajdują sobie obcego żywiciela (chłopaka, partnera czy jak go tam zwał) i żyją z jego wynagrodzenia. Ot, takie pasożyty w ludzkiej skórze.

Pytanie jakie nasuwa mi się w przypadku takich osób jest takie: Co one zrobią, gdy wspomniany dostawca kapitału umrze? Czy po wielu latach życia na czyjś koszt będą umiały odnaleźć się w normalnym świecie, w którym trzeba pracować? Czy będą zgrywać nieporadne i szybko zaczną szukać nowego „sponsora”?


Dylemat numer trzy

Pokaż się – mam tu na myśli ludzi, którzy za wszelką cenę chcą się wyróżnić z tłumu epatując dobrym samochodem, wakacjami na Ibizie czy najnowszym telewizorem. Niestety często się zdarza, że owe „chwalenie” się jest finansowane różnymi kredytami, które kiedyś trzeba oddać. Po co więc robią takie rzeczy? Czyżby leczenie dawnych kompleksów? Przecież najważniejsze jest to co ma się w głowie, a nie to co ludzie powiedzą. Przynajmniej tak myślałem do tej pory.

Dylemat numer cztery

Strachliwym być – ta sytuacja dotyczy osób, które bardzo chciałyby rozpocząć oszczędzanie pieniędzy, ale nie do końca wiedzą jak to zrobić. Znam osoby, które nieźle zarabiają, mają względnie stabilną sytuację, a ciągle nie potrafią podjąć decyzji o odkładaniu środków. Owszem gromadzą pieniądze, ale wyłącznie na kontach osobistych. Dla nich założenie zwykłej lokaty to jak wspinaczka na Mont Blanc - czyli droga przez mękę, o funduszach nawet nie wspominam. Nie wiem z czego wynika aż tak duża bojaźń o swoje pieniądze. Ze strachu przed ich utratą? Z braku znajomości produktów? Z … no właśnie z czego?

Dylemat numer pięć

Bo jestem Maczo – wciąż nie potrafię zrozumieć osób, które po osiągnięciu pewnego statusu społecznego (czyt. bogactwa, stanowiska itp.) zmieniają swoje zachowanie względem otoczenia. Z normalnych ludzi, z którymi można było pogadać o wszystkim przeobrażają się w dupków w garniturach za 2 tys. złotych, wyżelowanymi włosami i jeżdżącymi super furami. Tacy to dopiero muszą mieć słabą psychikę: Patrzcie mi się udało, mam kasę, a Wy reszta społeczeństwa możecie mnie tylko podziwiać. Kolejna grupa zakompleksionych gogusiów ech…

Na szczęście znam i takich, których pieniądze nie zmieniły.

I to by było na tyle moich wakacyjnych rozterek finansowych. Niestety albo raczej stety nie mogę się zaliczyć do żadnej opisanej przeze mnie grupy. Choć powiem Wam szczerze, że w czasie tych moich rozmyślań przeszło mi przez myśl, że fajnie by było tak żyć chwilą, kupować sobie super rzeczy, nie przejmować się dniem jutrzejszym albo funkcjonować na czyjś rachunek. Ale nie… To nie dla mnie, ja jestem inny :)

A Wy co myślicie o opisanych przeze mnie przypadkach? Znacie takie osoby? Podzielcie się swoimi uwagami w komentarzach.

Pozdrawiam, Jacek

Ps. Jeśli podobał Ci się ten tekst podziel się nim ze swoimi znajomymi na portalach społecznościowych. Zachęcam także do polubienia samego Celownika na Facebooku, dzięki czemu na bieżąco będziesz mógł śledzić najnowsze wpisy.

11 komentarzy:

  1. Ja też jakoś nie szastam pieniędzmi, choć potrafię żyć i chwilą, mam świetną pracę i nie spędzam w niej klasycznych 40h tygodniowo, dlatego ludzie dziwią się, że nie robię tego co oni, którzy wręcz muszą się wyrwać na 2 tygodnie na urlop. Do takiej swobodnej pracy dążcie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdemu tego życzę. Im mniej stresu - tym więcej szczęścia :)

      Usuń
  2. Na świat, który nas otacza składa się bardzo duża różnorodność - i właśnie dzięki temu, mamy różne punkty odniesienia względem nas samych. Możemy na ich podstawie dokonywać zmian lub utwierdzać się we własnych przekonaniach. Dla niektórych stabilność finansowa jest priorytetem, i uważam to za bardzo naturalną rzecz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie każdy ma takie podejście, a to przecież podstawa.

      Usuń
  3. Doskanale rozumiem... Dlatego pozwalam sobie na małe szaleństwa finansowe, nie takie na pokaz. Życie jeszcze wiele w moich poglądach pewnie zweryfikuje, bo jestem na poczatku drogi ku oszczędzaniu, ale wydaje mi się, że wiele zależy właśnie od charakteru. Nie jestem oszczędna tylko dlatego, że tak sobie założyłam. Jest to raczej spójne z moją osobowością, upodobaniem do porządku... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również nie mam z tym problemów :) Myślę, że oszczędności człowiek uczy się będąc jeszcze dzieckiem - bądź co bądź, ale to rodzice, dziadkowie są pierwszym wzorem do naśladowania. Pozdrawiam

      Usuń
  4. na wakacjach można sobie pozwolić by żyć chwilą, tak to lepiej trzymać się budżetu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na wakacjach łatwo stracić kontrolę nad wydatkami, więc trzeba być czujnym :)

      Usuń
  5. teraz ze świętami prawie tak samo jak z tymi wakacjami :D

    OdpowiedzUsuń

 

Zastrzeżenie

Informacje przedstawione na tej stronie internetowej są prywatnymi opiniami autora i nie stanowią rekomendacji inwestycyjnych w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 roku w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczące instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców (Dz. U. z 2005 roku, Nr 206, poz. 1715). Wszystkie decyzje inwestycyjne czytelnik podejmuje na własną odpowiedzialność.
 
Blogger Templates